W końcu jestem w domu!
Już dość tego szpitala, 7 dni - wystarczy! Dziwnie było.... pełno krzątających się wokół mnie białych fartuszków, różnych przyrządów, przewracania, podnoszenia bez ostrzeżenia i te zastrzyki .... to było najgorsze, brrr!
W końcu przyjechał mój Tatuś i powiedział, "Dziewczyny czas do domu!". Dom... jeszcze tam nie byłam, ale musi być tam miło, ciepło i pachnąco....Lubię zapachy!
O, a to Kto? Taki mały, w koszulce w kratkę i trzyma coś ładnego w rączce. "Proszę Marysiu, to dla Ciebie - różyczka!!!!
Ach, to mój kochany Braciszek!
Aallaal, czyli dziękuję....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz