poniedziałek, 9 lutego 2009

Moja pierwsza różyczka....


W końcu jestem w domu!

Już dość tego szpitala, 7 dni - wystarczy! Dziwnie było.... pełno krzątających się wokół mnie białych fartuszków, różnych przyrządów, przewracania, podnoszenia bez ostrzeżenia i te zastrzyki .... to było najgorsze, brrr!

W końcu przyjechał mój Tatuś i powiedział, "
Dziewczyny czas do domu!". Dom... jeszcze tam nie byłam, ale musi być tam miło, ciepło i pachnąco....Lubię zapachy!

O, a to Kto? Taki mały, w koszulce w kratkę i trzyma coś ładnego w rączce. "
Proszę Marysiu, to dla Ciebie - różyczka!!!!

Ach, to mój kochany Braciszek!

Aallaal, czyli dziękuję....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz