wtorek, 3 lutego 2009

Zacznijmy od początku...



Pojawiłam się na świecie 3 lutego... pół godziny po północy.
Podobno było dużo śniegu. Mama z Tatą mówili mi na uszko, że jestem śnieżną panienką...
Ładnie to brzmi -
Śnieżna panienka

Troszkę się mi nie spieszyło wychodzić z tego ciepłego, zacisznego miejsca. Podróż zajęła mi, aż 16 godzin.Uff, ciężko było, mówili rodzice. Ale się udało dotrzeć !!!

I tak zaczęła się moja przygoda odkrywania świata po tej drugiej stronie brzuszka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz