piątek, 27 listopada 2009

Ale miałam przygodę...!

Mój starszy braciszek, jak zwykle w godzinach porannych zasiada na swoim niebieskim tronie (czyli robi kupkę i siusiu). Ja, jak wiecie umiem się już całkiem sprawnie poruszać po moim domku, dlatego szybciutko przedostałam się do mojego braciszka. Jak zwykle wokół niego jest dużo książeczek a mama lub tata czytają mu w tym czasie bajeczki...No przecież nie można tak marnować czasu, trzeba coś robić:)
Ja też oczywiście próbuje mu towarzyszyć: czytam, oglądam i rozmawiam z nim ( oczywiście w moim języku).

No nareszcie skończył....chwila nieuwagi, nikt nie patrzy.... Upssss, ale w tym nocniczku jest taka żółta woda, a ja bardzo lubię wodę. Pomieszam sobie jeszcze rączką kilka razy...


"O Marysia - NIE!!! " - słyszę swoją mamę.

Chyba zrobiłam coś nie tak.....ooo ! śmieją się jeszcze ze mnie. No nie rozumiem, chciałam sprawdzić co jest w środku. Myślałam, że coś bardziej ciekawego, tylko troszkę zamoczyłam swoje rączki w siuśkach mojego brata. I tyle krzyku o nic !!!



piątek, 4 września 2009

Pierwsze słowa...


Język.... czerwony, długi i ciągle się wierci w tej mojej buźce. Ostatnio zaczął mi się układać w znajome mi dźwięki! ta-ta, ta-ta....


Och TATA,

No właśnie, tak nazywa się ten Ktoś, kto jest zawsze blisko mnie;

Ten, który mnie podnosi wysoko i mówi mi jaka jestem piękna...:) (dla Taty pewnie zawsze taka będę)

Ten, który pokazuje mi świat!


niedziela, 16 sierpnia 2009

Antoś;)



Przyjechaliśmy do Wojcieszyc - do rodziny. Było bardzo miło i sielsko. Jaś jeździł na traktorze i kombajnie:) Ale była świetna zabawa!

W końcu pojawił się Antoni... Antoś.... Antek...:)

Tak tak, to mój pierwszy adorator (kuzyn- młodszy ode mnie o parę dni). Tylko tempo tej rozpoczynającej się przyjaźni, było jak dla mnie za szybkie:)

Jak widać, jestem jeszcze trochę nieśmiała. Może następnym razem będę bardziej dostępna...:)


piątek, 20 marca 2009

Tak sobie myślę....


Zaczyna mi się podobać po tej drugiej stronie ... brzuszka. Jest tak kolorowo i wesoło. Cisza, cisza, aż tu nagle pojawia się mój braciszek z okrzykiem Milordzie, ratuj mnie...! I krzyczy mi prosto do ucha, jakbym nie słyszała go dość wyraźnie.
Tekst oczywiście z Bolka i Lolka.



Na razie jeszcze obserwuję, to i owo ... .... .... .... drzemka, drzemka.... (2 godziny przerwy). O chyba coś przegapiłam. Kiedy ja wyrosnę z tych drzemek!

wtorek, 3 marca 2009

Oj sielsko nie będzie...


Coś widzę, że braciszek się rozkręca. Eksperyment "ile wytrzyma siostra" rozpoczęty!

Ja mu się kiedyś jeszcze odwdzięczę:)))

Bliskie spotkania....


Jasiu, a co to za mina? Też tak spróbuję. Jakoś mi jeszcze nie wychodzi.

Lubię jak przychodzisz do mnie, jesteś taki delikatny. Troszkę ostatnio mi się ulało, a Ty mnie troskliwie powycierałeś. Chyba będziemy się lubić...

piątek, 20 lutego 2009

Pierwszy spacer...


No prawie pierwszy...:) nie licząc wyjścia ze szpitala.

Ale był to prawdziwy i porządny spacer, całe 20 min:) Wyszedł ze mną mój braciszek, oczywiście mój tatuś i moja mama.

Zapatulona



Temperatura +1 st. Lekki zimowy wiaterek od wschodu...

Warstwy: 1 body, 1 pajacyk, rajtuzy, czapka i kombinezon.

Kolory: żółte body, czerwony pajacyk, różowe rajtuzy w grochy, żółta czapeczka, biały kombinezon.
Nie ma to jak baby moda:)

Najważniejsze, co widziałam: coś niebieskiego..., trochę zielonego... trochę brązowego...

ZGADNIJCIE CO TO JEST?

Muszę jeszcze nauczyć się nazywać, ale na wszystko przyjdzie czas:)

niedziela, 15 lutego 2009

Ale mi cieplutko!


A to Kto? Aha, znam ten głos, słyszałam go w brzuszku. Jakoś tak miło mówił niedawno do mojej mamy, "
Basiu zjedz coś, odpocznij sobie, nic nie rób...."

Jasiu powiedz, u Kogo jestem na rączkach. Aaaa... Babcia Krysia. Bardzo mi miło....!

Jasiu, Ty tulinku nie przygniataj mnie....!

wtorek, 10 lutego 2009

Na rączkach Taty i Braciszka



Tak się jakoś zapatrzyłam na tę małą osóbkę, która próbuje mnie wziąć na ręce. Ups, tylko uważaj, bo jeszcze nie opanowałam skoków kaskaderskich. O... jest Tata, pewną ręką mnie podtrzymuje.

Dziękuję Jasiu, że się tak mną dobrze zajmujesz.

poniedziałek, 9 lutego 2009

Moja pierwsza różyczka....


W końcu jestem w domu!

Już dość tego szpitala, 7 dni - wystarczy! Dziwnie było.... pełno krzątających się wokół mnie białych fartuszków, różnych przyrządów, przewracania, podnoszenia bez ostrzeżenia i te zastrzyki .... to było najgorsze, brrr!

W końcu przyjechał mój Tatuś i powiedział, "
Dziewczyny czas do domu!". Dom... jeszcze tam nie byłam, ale musi być tam miło, ciepło i pachnąco....Lubię zapachy!

O, a to Kto? Taki mały, w koszulce w kratkę i trzyma coś ładnego w rączce. "
Proszę Marysiu, to dla Ciebie - różyczka!!!!

Ach, to mój kochany Braciszek!

Aallaal, czyli dziękuję....

wtorek, 3 lutego 2009

Zacznijmy od początku...



Pojawiłam się na świecie 3 lutego... pół godziny po północy.
Podobno było dużo śniegu. Mama z Tatą mówili mi na uszko, że jestem śnieżną panienką...
Ładnie to brzmi -
Śnieżna panienka

Troszkę się mi nie spieszyło wychodzić z tego ciepłego, zacisznego miejsca. Podróż zajęła mi, aż 16 godzin.Uff, ciężko było, mówili rodzice. Ale się udało dotrzeć !!!

I tak zaczęła się moja przygoda odkrywania świata po tej drugiej stronie brzuszka.